Fragment pracy magisterskiej Małgorzaty Nowakowskiej "Ruch Om Gurudeva Janglidasa Maharaja w Polsce"
rozdział 8.5 Post
Hasła „oczyszczania”, „bycia w procesie” są nieustannie obecne w sferze języka i odnoszą do fizjologii mistycznej, właściwej dla systemu jogi, w którym stwierdza się, że ciało fizyczne oraz subtelne składają się z czakr (centrum) oraz nadi (kanał), poprzez które krąży odpowiednio energia kosmiczna i energia życiowa. Jak tłumaczy prawo karmy, cierpienie i choroba są skutkiem działań z poprzednich egzystencji, dlatego, aby wyjść poza krąg narodzin i śmierci należy całkowicie oczyścić zarówno ciało, jak i umysł, stąd tak wielki nacisk na praktykę medytacji i wszelkiego rodzaju tapasje kładzie się w Jogasutrach1. Zarówno ciało wewnętrzne, jak powłoki subtelne są od siebie uzależnione. Brak harmonii na głębszym, subtelnym poziomie, manifestuje się jako choroba na planie fizycznym2. Powszechnie uważa się, że ciało nowicjusza jest „zanieczyszczone” przez złą dietę, nieprawidłowy styl życia, a jego umysł „obciążają” negatywne, ciemne myśli, obrazy, słowa, emocje, i dlatego pierwszym stopniem do podjęcia praktyki medytacji jest „oczyszczenie”, oczywiście na dwóch poziomach. Metodą powszechnie znaną i zalecaną wśród adeptów jogi – zwłaszcza na początkowym etapie medytacji – jest post. W ashramie Mistrza przybiera on róże formy, w zależności od indywidualnych potrzeb wyznawców, jednak każdy z nich przeszedł przez post o wodzie. Długość jego trwania zmienia się w zależności od rozporządzeń Janglidasa,lecz chcąc przybliżyć to zagadnienie, podejmę się naszkicowania typowego postu. Wejście w proces głodówki poprzedza najczęściej miesięczna dieta sprowadzająca się do jednego posiłku w ciągu dnia, na który się składa ryż i dhal3, czyli podstawowe składniki żywieniowe w Indiach. O ile w okresie przygotowań obecność Mistrza nie jest konieczna, o tyle już sam post przeprowadza się przy nim. Trwa on przeciętnie od 5 do 10 dni, podczas których pije się wodę, lub w ostateczności, przy stanach ogromnej słabości ciała, raz dziennie herbatę z cukrem. Ponieważ, wraz z przejściem na wodę rozpoczyna się proces silnej detoksyfikacji, przez pierwsze trzy dni większość osób odczuwa ospałość, ociężałość. Często występującymi objawami są zawroty głowy, wymioty, bóle jamy brzusznej świadczące o wysokim poziomie zatrucia. Osłabienie ciała skutkuje wycofaniem do środka, obniżeniem reakcji na bodźce zewnętrzne i skoncentrowaniem uwagi do wewnątrz, co korzystnie wpływa na podniesienie poziomu koncentracji i ułatwia wejście w stan medytacyjny. Po trzech dniach, w organizmie, któremu nie dostarcza się pożywienia, uaktywnia się proces spalania wewnętrznego i dochodzi do trawienia toksyn i chorych tkanek, dlatego w równym stopniu jak koncentracji służy on celom zdrowotnym. Moment przełomowy następuje przeważnie po trzech, czterech dniach, kiedy ciało zaczyna odzyskiwać siły a umysł staje się bardziej lotny. Swój pierwszy post wspomina Agnieszka: „Wtedy miałam doświadczenia w ogóle najpiękniejsze na świecie. Totalna lekkość, radość, w ogóle nowość, tak jakbym się dopiero narodziła na świeżo, jakbym świat zaczęła poznawać na nowo.”
W tym czasie zanika również uczucie głodu, w miejsce którego, pojawia się reakcja zobojętnienia, a czasem nawet wstrętu, na myśl o przyjęciu pokarmu, choć są i tacy, którzy, wprost przeciwnie, odczuwają ogromne pragnienie jedzenia: „ Jest tak, ze głód się odczuwa przez pierwsze dwa, trzy dni, później się głodu tak naprawdę nie odczuwa, natomiast odczuwa się pożądanie – pożądanie pewnego zapachu czy smaku. Czujesz na przykład zapach ryżu i to jest tak niesamowity zapach ryżu, o którym wcześniej nie wiedziałaś, że jest tak niesamowity […] tak naprawdę nie jestem głodny, nie chcę jeść,tylko widzę, że mój umysł zawiesza się na każdej bzdurze, wyostrzają się zmysły bardzo, zapachu, smaku. To wszystko jest takie hiper zwiększone. Mimo, że nie ma głodu, to jest pożądanie tego, czego nie można mieć.” [Paweł]
Post jest zarówno dyscypliną ciała, jak i umysłu. Rezygnacja z przyjmowania pokarmu służy wyciszeniu zmysłów i uwolnieniu od potrzeb i pragnień, zarówno ciała, jak i ego. Kasia tłumaczy: „… jak się powstrzymujesz od przyjemności w jedzeniu, to automatycznie to daje ci pewną umiejętność panowania nad zmysłami, w sensie opanowywania pragnień […] także nawet jak jesteś głodna to nie musisz dostać jedzenia w tym momencie, po prostu przyjdzie, jak przyjdzie, może przyjść za sześć godzin i nic się nie stanie.”
Potwierdza to Magda: „…medytacja była dużo silniejsza i czułam niesamowitą […] różnicę, jak robiłam fastingi. A przede wszystkim oddzielałam się od rzeczy materialnych i ego.”
Proces ten może wspomóc fizyczna bliskość Mistrza. Podstawą tego toku myślenia jest uprzednio przywołana koncepcja „prany”, jako wibrującej energii, która przenika cały Wszechświat. Wszędzie tam, gdzie ma wysoką jakość, a taka, gotowa jest zaistnieć, wyłącznie w przygotowanym do tego, oczyszczonym i oświeconym ciele, wpływa na całe otoczenie, przywracając przepływ energii w przebywającej w pobliżu jednostce poprzez złączenie jej z mocą Absolutu4 . W tym wypadku, to wysoka energia generowana przez Om Gurudeva oddziałuje samoistnie na wyznawców. Weronika ujmuje to w ten sposób: „Wszędzie tam, gdzie jest wysoki poziom energetyczny, a człowiek ma w sobie bloki, to one puszczają i objawiają się na poziomie ciała, jako choroba. I to nie tylko bloki z tego życia, ale i przeszłych wcieleń, jakieś rodowe historie. W naszym polu mamy takie bloki pozapisywane. Ja przez pierwsze trzy lata jak jeździłam do Babajiego, to zaczynałam chorować już na tydzień przed wylotem. Kaszel, gorączka, katar, spuchnięte ciało, bóle najróżniejsze. I na miejscu to samo, albo i bardziej intensywnie. Ale teraz jakoś już mniej choruję.”
Opinia Jana jest podobna: „Ale to nie choroby. To oczyszczanie organizmu z układu mięśni, ścięgien, kości nie jest chorobą. Jest zmianą informacji i przejściem na subtelniejsze wibracje.
J: a czemu ta zmiana zachodzi?
Ewolucja. Pragnienie takie. Nosimy w sobie wewnętrzną potrzebę oczyszczenia. Czujesz, że to ciało jest za gęste. Ta informacja jest z wewnątrz, pochodzi z naszego serca.”
Zapanowanie nad najbardziej, wydawałoby się, naturalną, podstawową, życiową potrzebą, jaką jest odżywianie, stanowi punkt wyjścia do kontrolowania, a w końcu unicestwienia, innych pragnień, bardziej złożonych. Powściągając się od sięgnięcia po jedzenie, człowiek uczy się kontrolować swoje potrzeby, kierować nimi, co przekłada się na reakcje i zachowania ciała, które przestają być automatyczne, warunkowe, a zaczynają w pełni świadomie wypływać z wewnątrz. Wreszcie człowiek doświadcza wolności, ponieważ ucząc się panować nad swoim umysłem, zyskuje wybór. Wszelkie jego zachowania przestają być postrzegane, jako konieczne, a stają się możliwe. Jak deklarują wszyscy, istotą przejścia postu jest rozpoznanie swoich granic i rozciąganie ich, możliwie jak najdalej. Wiele osób, tak jak Weronika, dzięki tej praktyce uwolniło się od lęków czy nałogów: „…zawsze miałam takie poczucie nienajedzenia, taki strach, że może tego jedzenia zabraknąć. I było to zupełnie bezpodstawne, bo w domu nigdy mi jedzenie nie brakowało. […]. Nie wiedziałam nadal skąd to zachowanie, ten nieuzasadniony lęk pochodzi, ale wiedziałam, że jest. I jak zrobiłam pierwszy post, wtedy dużo rzeczy tak jakby samoistnie się porozwiązywało. Ten lęk się zmniejszył po drugim poście, a po trzecim już zdecydowanie zniknął. Pojawiło się takie zaufanie, że Dusza daje mi wszystko, czego potrzebuje moje ciało i nie musze się niczym przejmować. I mam to poczucie w sobie, co daje mi ogromną wolność i przenoszę to poczucie na wszystkie dziedziny życia. Więc post dał mi poczucie bezpieczeństwa, bycia zaopiekowaną, dopieszczoną, zerwanie ze schematami myślowymi, ja muszę coś tu zjeść, bo zasłabnę, zemdleję i w ogóle umrę. Post był dla mnie przekraczaniem pewnych granic i praw - […] [- które – (M.N.)] są zapisane i nie do wyobrażenia dla większości ludzi, że można inaczej. Otóż można i nawet jest lepiej, lżej, świeżo, z jasnym umysłem, bez rozbuchanych pragnień i zmysłów.”
Dotychczas rozpisywałam się o funkcjonalnym charakterze praktyki postu, skupiając się na tym, czemu służy, jednak Mistrz podkreśla jego symboliczne znaczenie mówiąc: „W tradycji hinduskiej jest rytuał yagya5, wyrzeczenia się czegoś w imię Boga. Post jest najpiękniejszym rodzajem yagyi, bo ofiarowuje się Duszy własne ciało”6. W okresie postu człowiek oddaje swoje ciało, kości, mięśnie, swój ból, słabość Bogu, rezygnuje z siebie, własnych pragnień i zachcianek, aby się ku niemu zbliżyć, nawiązać z nim kontakt, „pozwolić, żeby Dusza przemówiła”(Weronika), jak ujęła to jedna z wyznawczyń. Jest to zatem czas, w którym wkracza się w sferę sacrum intensywniej i jeszcze dalej, niż ma to miejsce podczas całego pobytu w ashramie. Połączenie z rzeczywistością absolutną przybliża proces Anushthan do rytuału inicjacji. Poprzez akt niejedzenia wyznawca ulega odcieleśnieniu, bowiem przestając zaspokajać najbardziej fundamentalną potrzebę wynikającą z jego ludzkiej natury, staje się bliższy Bogu. Post oznacza zrywanie lub przecinanie więzów łączących istotę człowieka z jego fizycznym istnieniem, jest więc wyłączeniem ze świata materialnego na rzecz boskiego wymiaru. Wyjątkowy status uczestników obrzędu podkreślają odmienne prawa, jakim podlegają. Grażyna wspomina: „I wtedy było takie zalecenie, że nie musisz chodzić na żadne zajęcia, tylko skup się na sobie, codziennie trzeba było myć włosy, brać te prysznice zimne. Medytacja w nocy, trzy godziny, to było dla mnie trudne, bo było w nocy. A w ciągu dnia leżałam, spałam, chodziłam na spacery, no i ja wtedy byłam jakby w innym świecie.”
Poszczący, po ponownym włączeniu się w życie wspólnoty, mają już inny status, są bardziej uświęceni, bo mocniej związani z Duszą.
W ashramie Janglidasa post zazwyczaj rozpoczyna się tydzień przed chaudasem7, kiedy to ma miejsce specjalny program medytacyjny wieńczący głodówkę. W tradycji hinduskie chaudas to dzień o wyjątkowym znaczeniu i sprzyjający duchowemu zespoleniu, bowiem większość hinduskich mistrzów właśnie wtedy osiągnęła samadhi. Wyjście z postu, jako rytuał włączenia również można podzielić na trzy etapy. Rozpoczyna się, gdy odświętnie, na biało ubrani wyznawcy zasiadają w pozycji medytacyjnej – kobiety oddzielnie od mężczyzn. Ich ubrania muszą być nieskazitelnie czyste i świeże, czym poświadczają, że wszelkie trudy, jakich doświadczyli na poście, ukształtowały ich na nowo. Przed każdą z osób zostaje odprawiona krótka pudża8. Wtedy następuje medytacja, którą można potraktować jako obrzęd przejścia, bowiem jej istotą jest całkowite rozpłynięcie się w absolucie, niebyt, uzyskanie stanu, w którym zanika świadomość człowieka.
Warto wspomnieć, że w pierwszych latach przyjazdów Polaków do ashramu medytacja trwała dłużej, co wydłużało stan przejściowy pomiędzy postem, a aktem wyjścia z niego. Uważam, że przywołanie go, mimo, że współcześnie został przekształcony ulegając uproszczeniu, może w bardziej wyraźny sposób ukazać symboliczne znaczenie postu, które, w przeciwieństwie do jego struktury formalnej, pozostało niezmienne.
Rytuał rozpoczynał się zamknięciem poszczącego samego w pokoju, w którym przebywał od godziny dziesiątej wieczór, do dziesiątej następnego dnia. Jego fizyczna izolacja podkreślała zakończenie okresu przejściowego, czyli głodówki. Poszczącemu wyznaczano miejsce do siedzenia o rozmiarze dwóch metrów kwadratowych, poza obszar którego nie należało wychodzić, bo, jak twierdzą wyznawcy, miało moc magiczną: „…dostaliśmy to doświadczenie od niego, bez wątpienia to samo już siedzenie dwanaście godzin na sali to było coś […] ja sam bym nie osiągnął takiego rezultatu, bo znałem swoje możliwości, szedłem w jakiś taki kosmos, że ktoś musiał mi to ułatwić. Na pewno ta asana, przy tym zastrzeżeniu, że można się wiercić, ale nie można z niej schodzić, ona prawdopodobnie została energetycznie do czegoś podłączona, bo oni oznaczyli miejsce i nawet nie chodziło o to, żeby tam siedzieć sztywno […] chodziło o to, żeby nie schodzić z tego miejsca.” [Mariusz]
Pora, w jakiej odbywała się medytacja, również ma swoje odniesienie. Noc, ciemność „oznaczają niemożność bycia zobaczonym, nieuchwytność i niekontrolowalność”9, jest to więc czas, gdy człowiek znika w świecie i, do czego dąży się w medytacji, dla świata. Naprzeciwko poszczącego umieszczano wizerunek Vishwatmaka, symbolu Uniwersalnej, Boskiej Duszy, aby ujawniła się poprzez obraz. O intensywnych doświadczeniach mistycznych opowiada Grażyna: „… i nagle tak patrzę z boku jest ogień, żywy płonący ogień […] Potem się zorientowałam, że to coś (schemat myślowy – M.N.) jest spalane w ogniu, i później już czekałam na następny motyw. I tak było przez pół nocy. Przez następne pół nocy, jak ja mówię, niebo się otworzyło i było tak jak w laboratorium, bez powietrza, był taki błękit i ja siedziałam po turecku i do mnie dochodziła tęcza. Nie to, żeby mnie pokrywała, czy […] przenikała, nie, tylko dochodziła mi do głowy tęcza i taki duży spokój przyszedł.”
Post kończył się rozbudowanym rytuałem włączenia, który zaczynał się wymalowaniem ozdób i zapaleniem świec przed drzwiami pokoju, w którym medytował wyznawca. Potem otwierano pokój i wchodziła do niego uczennica Janglidasa nadzorująca post polskiej grupy i tak, jak współcześnie, odprawiała przed poszczącym krótką pudżę, na koniec której, obsypywała go kwiatami. Dodatkowym, pomijanym obecnie elementem, było ukoronowanie, identyczne jak to, które odbywa się w Indiach w dniu urodzin, kiedy głowę solenizanta przyzdabia się koroną. Medytacja, a w szerszym wymiarze, post, są, co w pełni wyraża się w opisywanym akcie koronacji, symbolem narodzenia, czy odrodzenia się w Bogu. Przyjęcie nowego statusu podkreślano, a czego już zaprzestano, poprzez wybranie i nadanie wyznawcy przez Om Gurudeva imienia duchowego. Kolejną ceremonią opisywanego rytuału, wciąż odprawianą, było odśpiewanie aarti i zjedzenie przez poszczącego pierwszego posiłku, prasad, czyli słodyczy podarowanych przez mistrza, symbolizujących powrót do świata. Wydarzeniem wieńczącym proces Anushtan było, i wciąż pozostaje, przyjęcie guru-mantry, o której znaczeniu pisałam już na poprzednich stronach tej pracy.
Podjęłam się opisu tej rozbudowanej i już nie aktualnej formy rytualnej, ponieważ poprzez bogaty język symboli, w sposób bardzo plastyczny ukazuje ona sens postu jako inicjacji, poprzez którą wkracza się na drogę rozwoju duchowego. Pierwszym symbolicznym krokiem jest, jak opisywałam, przyjazd do ashramu, fizyczne spotkanie z Janglidasem. Ta ceremonia wznosi wyznawcę na kolejny, wyższy poziom wtajemniczenia. Czyni go umarłym dla świata doczesnego i po odpowiednim przygotowaniu, otwiera go, jeszcze pełniej, na rzeczywistość sacrum.
1. Traktat powstały prawdopodobnie na przełomie III/II w.p.n.e., przypisywany Patańdżalemu. Stanowi pierwszy usystematyzowany zbiór praktyk jogicznych, to jest ascetycznych i medytacyjnych, należących do tak zwanej jogi „klasycznej”.
2. Mircea Eliade, Patańdżali i Joga, dz. cyt., s. 155.
3. Gęsta zupa z grochu lub innych roślin strączkowych.
4. Bellur K.S. Iyengar, dz. cyt., s. 62.
5. yagya, yajna – rytuał ogniowy, mający swą tradycję w pismach wedyjskich, w trakcie którego, ofiarowuje się bogom dary jak mleko, ghee (sklarowane masło), ryż, wrzucając je do świętego ognia. Jest to symboliczne wyrzeczenie się w intencji bóstwa, by spełniło prośby ofiarodawcy i obdarzyło go błogosławieństwem.
6. Słowa wygłoszone podczas wizyty Janglidasa w Polsce w maju 2010 roku.
7. Dzień poprzedzający pełnię – poornimę, w kalendarzu indyjskim czternasty dzień miesiąca.
8. Dosłownie oznacza szacunek. Jest to ceremonia ognia podczas której oddaje się cześć bóstwu składając mu ofiarę z kwiatów, ghee. Odprawienie jej podczas ceremonii Anushthan przed każdym z uczestników służy uwielbieniu Boskości, której są częścią.
9. Victor Turner, dz. cyt., s. 18.